Kalendarz
Harmonagrm
Galerie
Kontakt Konatkt
herbGmina
Gorzkowice
19 lip2016

Legenda Zamku Gorzkowickiego

Legenda pt. "Zamek Gorzkowicki" pochodząca z "Kalendarza Powszechnego" z roku 1916, została napisana przez ks. kapelana Kruszyńskiego. Sam wątek legendy zaczerpnięty z podobnych jej legend z terenu Wielkopolski, gdzie obok tematu ukochanej osoby, niespełnionej miłości, często występuje opis tragicznego końca jednego z kochanków, a w końcu opis widma, czy też okoliczności jego występowania.

W legendzie "Zamku Gorzkowicki" ponadto przewija się często opis pobożności dziedziczki oraz troska o mieszkańców jej wsi - Gorzkowic. Czyni to całą legendę nieco ckliwą, bez jakichkolwiek racjonalnych opisów. Trudno więc od legendy, jako gatunku literackiego, żądać jakichkolwiek wartości historycznych w świetle prawdy historycznej. Warto ją jednak przeczytać, a tym bardziej rozpowszechniać.

Rok 1655 był rokiem smutku i trwogi dla Polski. Wycisnął on tyle fez, tyle bolesnych języków było słychać podówczas, że głos ich nie zanikł nawet w późniejszych pokoleniach. Najazdy szwedzkie niszczyły kraj doszczętnie.

Nieprzyjaciel zapałał taką nienawiścią, jakby zwierz dziki, który, rażony kulą, pragnie, zanim sam padnie trupem, wywrzeć zemstę na swoim zwycięzcy. Nienawiść Szwedów była zgoła niezrozumiałą. Nie znajdowali się oni w roli zwierza ranionego. Byli panami położenia.

Zajęli najsilniejsze placówki, pokonali tych, na których zwrócone były oczy całego ludu, jako na opiekunów i wybawców. Możni panowie schylili czoła przed zwycięzcą, nawet sam król ratował się ucieczką. Jeszcze daleko było do zimy, a niemiły gość, jeden z najstraszniejszych, któremu na imię głód, zaczął szyderczo wielkim masom ludowym zaglądać w oczy.

Nikt nie był w stanie ukryć się przed nim. Jako cień czarny, jak zmora przesuwał się szybko z wioski do wioski. Żniwa tegoroczne należały do bardzo niepomyślnych. Wielkie Tany zboża zostały zniszczone przez wojska, stratowane, zbite, jakby z nich młockę urządzono na polu. W innych zaś miejscach pozostały nie sprzątnięte, bo zabrakło rąk roboczych.

Mężczyźni poszli na wojnę, kobiety ukrywały się po lasach - domostwa w znacznej części zostały spalone. Najpiękniejsze zamki legły w gruzach. Pozostały z nich zwaliska, tylko proste i gołe mury, wzbudzające postrach w przechodniu. To, co było chlubą narodu, co było jego siłą, dzisiaj stanowi jakieś zaczarowane miejsce, którego z daleka unikają wszyscy, obroń Boże, niech nikt się tam nie pokazuje w nocy. Sowy i pudziki przeniosły swoje mieszkania z lasu na zwaliska starych zamczysk.

W nocy i wieczorami rozlegało się dalekie ich gwizdanie. Huhu... huhu... hu! - Czy dyszysz, odezwał się stary Maciej, owczarz na jednym z folwarków, należących do Lucyny Sadowskiej, dziedziczki na Gorzkowicach, do swojego Wawrzyka sieroty; z którym się położył na stercie słomy, znajdującej się poza podwórzem folwarcznym.

- Czy słyszysz, jak to dzikie ptactwo wyje? - Adać słyszę! To pewnikiem w lasach mierzyńskich? - Żeby to w lasach!... To na tym zamczysku, gdzie panowie Mirscy mieszkali. Mój ty Boże! Co się tam teraz dzieje! Nasza panienka jeszcze mieszka w pięknym pałacu, ale co się z nim stać może!

W poprzednich numerach "Siódemki" publikowaliśmy rozdział z przygotowanej do druku książki Jerzego Kissona - Jaszczyńskiego pod tytułem "Sensacje z tej ziemi". Rozdział ten nosi tytuł "Zdrajca i piękna Halszka" i jest opowieścią o czasach poprzedzających szwedzki "potop". Tym razem drukujemy kolejny rozdział wspomnianej pozycji zatytułowany "Bohaterska wdowa".

Choć książka składa się z 27 rozdziałów mówiących o ludziach i zdarzeniach autentycznych, z różnych epok i miejsc znajdujących się w dzisiejszym województwie piotrkowskim, tym razem legendy zderzone są z tym, co zwłaszcza na początku XX wieku, zdołano ustalić na temat fortalicji, czyli nie istniejącej dawno, warowni w Gorzkowicach.

Korzystanie z serwisu oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie, z których niektóre mogą być już zapisane w folderze przeglądarki. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia